niedziela, 28 sierpnia 2011

Zaprawdę natchniony post

Tak oto końca dobiega mój pobyt w mieście znanym głównie ze światowej sławy zakładu psychiatrycznego. Czas spędzony pod znakiem kwilenia i chlapania łzami na kolejne strony wiedźmina uważam za zmarnowany. Zapamiętać: nigdy nie słuchać rad znajomych na temat literatury (choć, mimo wszystko, gdy dorosnę chcę być taka jak Jaskier). Za to bardzo cieszę z czasu, który spożytkowałam na oglądanie kreskówek oraz gejowskich randek w ciemno na MTV. Tak, to jest właśnie dobre zajęcie dla piętnastolatki, nie jakiś tam Wiedźmin czy Cortazar, a w ogóle to kto to widział czytać książki w wakacje?
A dziś od rana czekam na Urodzonego Nikczemnika, i coś czuję, że się nie doczekam, tak samo jak nie doczekam się płyty i singla. Zwyczajnie umrę z tęsknoty i nim Manson raczy zakończyć swoje zabawy moimi emocjami, będę leżała pod kołdrą z sześciu stóp zimnego gruntu. Jak usłyszałam, że płyta nie wyjdzie wcześniej niż w 2012, już byłam bliska poddania się, jednak póki co nadal względnie cierpliwie oczekuję. Miłość jest zdolna przetrwać tak wiele... Trent umila mi te pełne bólu, rozciągające się  w milenia dni i godziny. Tak tak, wybaczyłam temu nicponiowi wszystkie grzechy, zdrady i dzieci. Póki krzyczy, mogę kochać i jego.
Znudzonam na wskroś, na wszystkie strony - to chyba znów odzew zegara biologicznego. Pełna nowej energii oczekuję na małe wielkie dylematy roku szkolnego, na ambiwalencję emocji przy nowym rozkładzie zajęć, na zapach nowych podręczników i oczywiście nowe, wiekopomne dzieła na marginesach zeszytów. Ja lubię zaczynać wszystko od nowa. 
Przytłacza mnie niemożność spełniania marzeń. Żadne bractwo rycerskie nie chce mnie w moich szeregach, odmawiając mi z powodu wieku. Kto, zapytuję, KTO mnie tedy nauczy walki bronią białą?! Zaprawdę rwie to moje serce w stos niechlujnych strzępków, które jednak, śladem prometeuszowej wątroby, odrasta co dnia na nowo. Ale nie tylko to mnie trapi. Każda pomyślana wizja tego, co mogłoby być, jest jak nowa blizna w mojej pokaźnej kolekcji. 
Aż nie mogę się doczekać kiedy ci osławieni hakerzy rozprawią się z fejsbókiem nikczemnym. Zaakceptowałam już swoją słabość wobec tego potężnego wroga, ale wciąż jeszcze nie potrafię się przeciwstawić. Zwłaszcza, że nie mam gg, a fejsbók właśnie pozwala mi choć odrobinę odpędzić przytłaczającą w tym obcym mieście samotność. Ale od nowego roku - ograniczam. 
Dlatego właśnie muszę zdobyć numer gg mojego drzewnego przyjaciela, ehehehe. Tak, jestem nowym, samozwańczym mistrzem motywacji.


Boże, ale mnie wzięło dzisiaj, ehehehe (kurde, Chabra, akurat ehehehe to Twoja wina ._.). Brzmię jak przeterminowany lek na grzybicę.

2 komentarze:

Anna Ch pisze...

"kwilenia i chlapania łzami"
CH: he? to ani romantyczne ani dramatyczne więc chlipanie jest praktycznie impasybul.

"Zwłaszcza, że nie mam gg"
CH: CO?

"kurde, Chabra, akurat ehehehe to Twoja wina ._."
CH: eheheheheheheheheh

"Brzmię jak przeterminowany lek na grzybicę"
CH: Skąd wiesz jak brzmi przeterminowany lek na grzybicę? Parapet ci powiedział?

Julia pisze...

1) może, ale za to WKURZAJĄCE, a ja często płaczę ze złości
2) no nie miałam gg jak wiesz xD
3) ehehehehehe
4) kobieca intuicja

Prześlij komentarz