sobota, 25 czerwca 2011

Ludzie Smutni

Przed czym uciekacie, Ludzie Smutni?
Dobra ze mnie istota. Zawsze staram się każdego człowieka docenić, nawet jeśli czasem z niego drwię. Zawsze szukam zalet, nawet jeśli nikomu o tym nie mówię. I przede wszystkim każdą znajomość bardzo sobie cenię i o większość z nich bardzo dbam, bo wychodzę z założenia, że każda może być pouczająca, pomocna czy wartościowa. I właśnie zadałam sobie pytanie...
Po co?!
Po co utrzymuję znajomości z ludźmi, którzy wstydzą się mnie? Po co wybaczam każdą kolejną głupotę i po co po raz kolejny usprawiedliwiam człowieka, który traktuje mnie jako swego rodzaju ciekawostkę? Po co jestem miła dla wszystkich, którzy odezwanie się do mnie uznają zapewne za dobry uczynek spełniony wobec dziwoląga? Może jest ziarno prawdy w tym, że robiłam to po prostu z samotności i niewiary, że mogłoby być inaczej, ale dosyć mam tej sytuacji. Już wolę być sama, niż w otoczeniu takich, przepraszam, IDIOTÓW. Bo jaki jest sens zaczynać rozmowę, skoro zaraz zamierzasz ROZKAZAĆ mi bym nie przeszkadzała? Żeby pokazać swoją wyższość? Żeby się dowartościować? Na mnie, z moim ciętym językiem ;]? Nie lepiej założyć konto na yt i gnoić fanów Biebera? Tak byłoby łatwiej, ale chyba ktoś postanowił "podnieść sobie poprzeczkę". Wyczyściłam listę gg z ludzi, których trzymam tylko 'z sentymentu' (oprócz Proboszcza. Jego chyba nigdy nie wyrzucę, niezależnie od tego ile argumentów 'za' znajdę) - zostało mi 25 osób, ale nadal niektóre są tam tylko dla swojej 'użyteczności' - a to zawsze o zastępstwa można zapytać, a to o zadanie domowe... ;) I niech tak zostanie, a tym wszystkim Smutnym Ludziom (smutnym nie z nastroju, ale ze względu na rolę graną w tym życiowym spektaklu) życzę, żeby po prostu odeszli i przestali pisać do mnie, skoro nie chcą mnie poznać, nie chcą się zaangażować. Krzyżyk Wam na drogę i nie chcę Was znać, życzę Wam naprawdę dobrze.  
"tibi mentula in culus, et crux itinere."
(od dziś jestem fanką łaciny.)


Tak, wiem, ten przypływ charyzmy skończy się na pierwszym słonecznym popołudniu, gdy nie będzie z kim pójść na lody, Julia z Madzią będą daleko i zostaną mi tylko rdzenni mieszkańcy JG - ale póki co, jestem z siebie dumna i tego będę się trzymać.
 

piątek, 10 czerwca 2011

Spłynął na mnie blask

Pod znakiem dobrej passy upływa mi czas, nic, tylko czekać, aż ktoś lub coś brutalnie ją przerwie. Ja jednak uparcie wypleniam z siebie pesymizm i cieszę niespodziewaną szóstką z chemii, średnio zasłużoną szóstką z angielskiego i utworem "Dla Elizy", który wydobywam z mojej (skądinąd wspaniałej) gitary. Wierzę, że uda mi się pouczyć w wakacje, wierzę, że mogę nauczyć się w końcu grać na tej zasranej gitarze i wierzę w dobre Feng Shui baraszkujące po moim pokoju. 
Wycieczkę szkolną mogłabym tutaj opisać z zachowaniem wszystkich szczegółów, które chciałabym wspominać jako wesoła babuleńka, a które mogłyby do tego czasu wyblaknąć, ale cóż - nie chce mi się. Ilość śmiechu, głupich tekstów, wytworzonych ideologii, zaśpiewanych piosenek, zrodzonych pomysłów i opowiedzianych historii przerasta mnie chwilowo, choć może kiedyś dorosnę do tego, by wszystkie te cuda uzewnętrznić na drodze pisma. Póki co musi mi wystarczyć sto siedemdziesiąt zdjęć - bardziej lub mniej udanych pod względem artystycznym, ale za to absolutnie mistrzowskich pod względem merytorycznym. 
Ostatni tydzień szkoły przede mną. OMG. Czy do tego dojrzałam? Czy gotowa jestem po raz kolejny opuścić mury Żeroma by powrócić do nich jako (bój się boga) TRZECIOKLASISTKA? Nie wiem, zaprawdę. Rozterka ta rwie mą duszę w strzępy i sen spędza z powiek. Ale przynajmniej będą wakacje. Najlepsze wakacje w moim życiu (nie wiem jeszcze jakim cudem, ale tak będzie, to już postanowione, nie da się tego zmienić). Może ktoś mi pomoże (w sumie na to liczę). 
Wspomniałam już o dwóch szóstkach które ozdobią moje świadectwo. Ten zaskakujący obrót sytuacji stawia mnie przed całkiem realną szansą na czerwony pasek, którego nie śmiałam sobie nawet wymarzyć i o którym zawsze myślałam jak o "niedoścignionej czarze ognia dla zmutowanych genetycznie chińskich nastolatków / posiadaczy kamienia filozoficznego / bogatych rozpieszczonych bachorów których rodziców stać na korki / osób które nie przechorowały 40% lekcji". Cóż, chyba mam w piwnicy złoże kamieni filozoficznych, innego wyjaśnienia nie widzę. Aleeeeeee! Przyhamować entuzjazm. To, że jest lepiej niż się spodziewałam, nie znaczy jeszcze, że już mam ten pasek. 
Zrobiłam sobie zarąbisty design bloga i teraz wygląda jak bluescreen, lol :D

piątek, 3 czerwca 2011

Odliczanie

W związku z brakiem jakichkolwiek szkolnych obowiązków, zajmuję swój czas odliczaniem dni do końca roku szkolnego :). W tej chwili naliczyłam osiemnaście - to nawet nie trzy tygodnie! Do tego zaskoczył nas czerwiec, brzęczenie owadów, śpiew ptaszyn, promienie słońca załamane w polnej rosie i truskawki na śniadanie. Skończony podręcznik z fizyki, wystawione oceny z geografii, ostatnie lekcje historii... nie opuszcza mnie radość i mimo trzech sprawdzianów i dwóch prezentacji zapowiedzianych na przyszły tydzień jestem święcie przekonana, że już przecież nic się w szkole nie dzieje. To chyba ten sławetny "zegar biologiczny" się odzywa ;).
Przeżywam jakiś napad weny na grę gitarową - może to ma związek z pogodą? Nie wnikając w to postanawiam to polubić, odrzucając moją dotychczasową strategię przewidywania smutnego zakończenia i wielkiego rozczarowania. Nie dołują mnie nawet ludzie wciskający mnie obcasem w moje miejsce, czyli w podłogę, spoglądając z góry majestatycznie by podkreślić swoją lepszość. 
Nawet poniżanie mnie (znowu) i głupie zabawy moim kosztem inicjowane przez głównego 'samca alfa' nie zepsuły mi humoru... na zbyt długo. Zamierzam olać wszystkich, którzy kiedykolwiek sprawili, że popłakałam się ze złości i tym razem konsekwentnie zrealizuję swój plan. A na ich zdjęcia kontaktów w telefonie ustawię wielki, czerwony napis TRZYMAĆ SIĘ Z DALEKA - SUKI CZERPIĄCE PRZYJEMNOŚĆ Z DRAŻNIENIA MNIE. O tak, postanawiam to sobie już po raz (co najmniej) dziesiąty, ale tym razem WYTRWAM. 
Ech, miałam być wesoła niczym skowroneczek radosny i zostawić temat ten niemiły. Ale on wraca ;c . Chyba nie pozostaje mi nic innego jak powrócić do czytania zemsty i uśmiechania się pod nosem. Jestem przekonana że miałam napisać jeszcze wiele cudownych rzeczy, ale, cholercia, zapomniałam. Ostatnio gubienie wątku zdarza mi się ZDECYDOWANIE za często. Jem czekoladę by naprawić ten problem (i przy okazji mam nadzieję, że pójdzie w cycki), ale to nie pomaga. Niestety.