piątek, 22 kwietnia 2011

Głowa Julii od Kuchni

- Zejdź z pianina, Marge! Zejdź z pianina!
Ogromny dalmatyńczyk wyciąga z wewnętrznej kieszeni garnituru różową packę na muchy.
- Zejdź z pianina, Marge! - powtarza, a jego głos odbija się echem od tekturowych ścian. Próbuję zeskoczyć, ale nagle zdaję sobie sprawę, że skrzynia pianina jest potwornie wysoka. Gips na mojej nodze uderza bezwładnie w klawiaturę, wywołując żałosną kakofonię dźwięków, kiedy próbuję przesunąć się w bok. Pies jest coraz bliżej. Podnosi rękę, żeby uderzyć mnie packą. Ten ruch podciąga mu rękawy i widzę odblaski pomarańczowego słońca w rubinowych spinkach do mankietów.
- Panie Sneekle – piszczę cicho. - proszę nie robić mi krzywdy! - Łzy wsiąkają w strąki włosów, przykrywające moją twarz. Zaczynam łkać, ale kiedy podnoszę wzrok, dalmatyńczyka już nie ma. Zostało tylko kilka błysków tam, gdzie przed chwilą widziałam jego spinki. Staję pewnie na klawiaturze pianina, znoszę wrzaski, które wydobywają się z dębowej skrzyni i skaczę. Moja sukienka wiruje w powietrzu, jak zniszczony ptasi puch. Strzępy materiału plączą mi się między nogami. Idę tekturowym korytarzem, wzdłuż długich rzędów półek. Staram się odwracać wzrok od spoglądających na mnie z brudnych słoi gałek ocznych, które kiedyś należały do ssaków tego świata. Za słomianym oknem słońce tonie w niespokojnym morzu, przypominającym trochę brudną wodę po praniu. W końcu bosą stopą staję na szorstkiej skale, stanowiącej podłoże małej wysepki. Widzę, że cała jest otoczona niskim murkiem, w którym jest tylko jedna furtka, ale nie ma ani mostu, ani łodzi. Padam na kolana i w tej pozycji zaczynam raczkować po zimnym kamieniu, aż dotykam kocimi wąsami cegły. Potem idę wzdłuż ogrodzenia. Nagle po przeciwnej stronie dostrzegam Pana Sneekle'a – marynarkę ma rozpiętą, a krawat rozwiązany. W dłoni trzyma zapalonego papierosa, a jego prawa noga dotyka ciężkim butem do ziemi. Nie widzi mnie, bo głowę ma zwróconą w stronę morza, ale kiedy podczołguję się bliżej, jego zwisające uszy poruszają się lekko. Odwraca wzrok w moją stronę i patrzy przekrwionymi oczami, w których połyskują czerwone refleksy.
- Co, Mała? Nie chcesz już grać na pianinie? - wypowiada słowa z pewnym trudem. Dostrzegam kilka sinych nakłuć na odsłoniętym ramieniu – jedno z nich zdaje się być świeże i połyskuje szkarłatem.
- Panie Sneekle, co Pan zrobił? - pytam, wytrzeszczając oczy z niedowierzaniem. Moje wąsiki drgają, bo zbiera mi się na płacz. Podnoszę z ziemi plastikową strzykawkę. - Panie Sneekle, nie wolno być dla siebie niedobrym!
Dalmatyńczyk siada na murku tyłem do wody i przybliża swój psi nos do mojej smutnej twarzy. W jego oczach nie widzę nic, oprócz moich odbitych łez.
- Ja już nie mam dla kogo koncertować – szepcze, owiewając mnie śmierdzącym oddechem. A potem, zanim zdążę pociągnąć raz nosem, zanim uchwycę ostatni krwisty odblask - odchyla się do tyłu. Zrywam się na równe nogi, ale mogę tylko patrzeć jak jego spinki do mankietów błyszczą w brudnej wodzie. Pan Sneekle odszedł.
Biegnę. Gips i strzępy sukienki przeszkadzają mi w ucieczce. Wbiegam prosto w połyskujący wodospad rozciągnięty w ścianie, bo chcę znów znaleźć się w tekturowym pokoju z pianinem - ale zgubiłam drogę. Słońce świeci przez karton, rażąc mnie w oczy, załamuje się na granicy ośrodków - powietrza i moich łez - po czym odbite oślepia mnie. Padam na ziemię i zaczynam się czołgać po omacku, aż dotykam palcami czegoś twardego i gładkiego. Otwieram oczy. Przede mną leży biały manekin, z jedną ręką wyciągniętą do góry, zupełnie, jakby wołał o pomoc do niebios. Podnoszę się na klęczki i staram się uspokoić oddech. Dostrzegam w piersi manekina piłę mechaniczną o stępionych zębach. Nagle widzę, że klęczę w kałuży plastikowej krwi. Oczy w słoikach nadal na mnie patrzą, ale tancerze w pasiastych swetrach zdają się nie zwracać na to uwagi – tańczą tylko jak marionetki, wszyscy ten sam krok, nucąc trzy takty w nieskończonym, żałobnym lamencie. 

***
1) Pamiętnik, nie opowiadanie;
2) Tak mnie jakoś naszło... Dzięki Bowiemu.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

przyjemny powiew wiosny

Cały czas szukam sobie epitetów w nadziei, że to mi pomoże. Poznanie i jednoznaczna identyfikacja to w końcu klucze do bycia z człowiekiem w dobrych relacjach, a przewidywanie pewnych zachowań może pomóc w manipulowaniu nastrojami. Mój problem polega na tym, że nie umiem na siebie spojrzeć z boku. Każdego widzę jako wektor ruchu w ośrodku duchowo-emocjonalnym i rozpatruję możliwe przemieszczenia, a siebie samą postrzegam wyłącznie w chwili teraźniejszej. Brak mi złotego środka, jak powiedziałoby maleństwo. Nie potrafię zdystansować się na tyle, by zachować chłodny obiektywizm. Ale stwierdziłam, że poznanie ludzkich zachowań zacznę od siebie, z tym że nie idzie mi najlepiej... 
Ostatnio nie najlepiej mi się układa, wariuję - to się zamartwiam, to znów postanawiam odciąć się uczuciowo od rzeczywistości, a za chwilę zdaję sobie sprawę z przepełniającej mnie bezinteresownej miłości i wdzięczności. Za to wzrasta we mnie poczucie, że jestem wystarczająco silna, by szalejącą burzę hormonów nie tyle stłumić, co zachować dla siebie. Z drugiej strony, postaram się skorzystać z nadarzającej się wspaniałej hormonalnej wymówki i zrobić parę rzeczy, których nie pozwala mi robić wizja mojej idealnej mnie. 
Poza tym szukam wyzwań. Mam ochotę bezinteresownie popełnić parę błędów, albo chociaż zrobić coś głupiego. Ogarnia mnie egzystencjalna nuda i zamierzam z tym coś zrobić. 

poniedziałek, 11 kwietnia 2011

HEJWI METAL SUKO


"What can make you move? CHIUHUAHUA!
Can you feel the groove? CHIUHUAHUA!
What can make you dance? CHIUHUAHUA!
OOOOOOOOOOOOH, CHIUHUAHUA!"



"Yo no soy Marinero -
Soy Capitan, soy Capitan, soy Capitan!
Bamba, BAMBA! Bamba, BAMBA!
Bamba Bamba. BAM!"



"Darle a tu cuerpo a le gria a Macarena,
Que tu cuerpo es pa darle a le gria y co se buena.
Darle a tu cuerpo a le gria a Macarena.
EEEEEEEEEEEH, MACARENA! "
 


"Put me up, put me down,
Put my feedback on the ground.
Put me up,take my heart
And make me happy!
Ayyayaya, COCO JAMBO, ayyayai!


ASEDEHE

"aserejé ja deje.
Dejebe tu dejebe
deseri iowa a mavy
an de bugui an de güidibid.
ASEREJE!"


PAMPERAP

"Don't you know, pump it up!
You got to pump it up!
Don't you know, pump it up!
You got to PUMP IT UP!"



"A teraz będę ten szalony,
Zaproszę was na mój sceniczny bal!
Zwariują światła i neony!
A pośród nich będę SZALONY JA!"