piątek, 28 września 2012

Presja społeczna

Wszyscy blogują, odpowiadają na pytania na formspringu, dodają słitaśne foteczki... i ja jakoś zatęskniłam za młodością, której nie mam. Na przekór zepsutej klawiaturze siedzę oto twarzą w twarz z panelem edycyjnym, starając się jak najbardziej odwlec w tej notce moment przejścia do rzeczy, na którą nie mam pomysłu.
Pewnie to zwykła jesienna nostalgia napełnia mnie tą smutną, nijaką, nudną weną, z melancholijnymi zapędami i odrobinę zbyt wyszukaną składnią. Tak już mam - kiedy żółkną liście, zaczynam pieprzyć o niczym i czuję z tym lepiej, niż szesnastolatce wypada.
Póki co całkiem efektywnie pędzę żywot w liceum, zaskakująco pozbawiony porażek i satysfakcjonujący. Znów rozkoszuję się izolacją, mija mi zapotrzebowanie na ludzką sympatię. Moja klasa mnie nie lubi, a ja nie mam im tego za złe, to naprawdę miłe uczucie. Cieszymy się wspólną niszą ekologiczną, nie zmuszając się na wzajem do konkurencji ani do symbiozy. I chyba tak powinnam budować więzi społeczne, w końcu to wyjście najwygodniejsze dla obu gatunków.
...Tylko na czas szukania partnera do rozrodu złamiemy pakt o nieagresji :DDD
(aachh ta ekologiczno-polityczna metafora poniosła mnie tak daleko, że nie mogłam się oprzeć).
 A jak już przy izolacji jesteśmy, znów w swoje niedobre, zimne szpony porwał mnie pewien białowłosy wiedźmin. Nie siląc się nawet na delikatność, zatopił kły w moim sercu i czeka, aż ostatnią krwawą łzę wyleję na ostatni krwawy tom, by zgnieść je potem równie obcesowo. Może jestem przewrażliwiona, ale mam tylko 16 lat. Młoda, naiwna, szukająca głębokich uczuć w tym płytkim i powierzchownym świecie, łatwo padam ofiarą przystojnych bohaterów, kompleksowych uniwersów, ciętego języka i dobrze zbudowanej fabuły. Z każdego bolesnego skurczu w okolicach mostku staram się czerpać naukę. Cierpienie uszlachetnia, błędy uczą, ból uświadamia. Nic nie odchodzi w próżnię... a już na pewno nie miłość tak silna jak moja.

Te wszystkie piękne słowa, ułożone w zdania o dziwacznym i niemodnym szyku, za mało niosą przekazu, by móc stanowić choćby spis treści do tego, co dzieje się w mojej duszy. Niemniej jednak wiem, że nawet spis treści jest poza zasięgiem topornego narzędzia, którym jest język. Zatrzymam się dlatego  tutaj, trochę wcześniej, niż mogłabym, pozostawiając czytelnikowi swobodę interpretacyjną.