piątek, 22 stycznia 2010

Milczenie owiec


Czasami chciałabym tyle rzeczy powiedzieć, ba, czasami chciałabym powiedzieć cokolwiek. Odezwać się, umieć pocieszyć kogoś kiedy tego potrzebuje. Umieć przeprowadzić zwykłą konwersację z drugim człowiekiem... 
Czasami tak bardzo chciałabym być normalna. Jak te wszystkie głupie dziewczyny. Chciałabym chcieć wychodzić na miasto; mówić wszystkim że ich kocham; ubierać się tak jak wszyscy; kochać Michaela Jacksona, a nie uważać, że był obrzydliwym pedofilem który miał w życiu szczęście; na pierwszym miejscu stawiać to, czy ''najfajniejsza'' dziewczyna w sqql nadal wszystkim mówi, że jestem jej najlepszą przyjaciółką; nie stresować się nauką... Chciałabym być taka. Ale takie zachowanie budzi we mnie obrzydzenie. Żałosne -.-''. Ale, na Szatana, im musi być o tyle łatwiej! One nie były od dziecka uczone, że trzeba być bezwarunkowo NAJLEPSZYM, żeby dać z siebie 110% w szkole, bo szkoła jest najważniejsza. One nie mają tak wygórowanych ambicji... Nie myślą tylko i wyłącznie o szkole. Potrafią ze sobą rozmawiać. Nie rozumieją, że czasem chciałabym po prostu BYĆ obok kogoś, bez idiotycznych gadek o tym kto się z kim lizał >.>.  A one są szczęśliwe, i jest im łatwo. Więc gdzież jest cel mojego chorego upierania się przy byciu sobą? Nie wiem... Ciągle się łudzę, że kiedyś będzie mi lepiej. Można by rzec, że stawiam wszystko na jedną kartę, która ma 50% szans na wygraną. Ale ja i tak wiem, że zostanę głodującą studentką albo starną panną na garnuszku mamusi. Nigdy się na nic nie przydam. Ale może chociaż moja chora duma zostanie zaspokojona. Tak, warto ryzykować chociaż po to, żeby ta próżność i upór pozostały we mnie do końca. 
Chwała niech będzie egoistom-satanistom! 

Międzynarodowe Święto Uwielbienia Dla Mnie.

Ależ mam dzisiaj ziamiasto szalapuciasto cudowniasty dzień!! Konam z samouwiebienia ^^. Powodem mojej niesamowitej satysfakcji nie jest wyłączni 5- z angielskiego na półrocze u najbardziej wymagającej nauczycielki wszech czasów (ŁAHHA!! <3! JESTEM BOGIEM!). Również w stan wesołości wprawiła mnie ocena bardzo dobra z historii i edukacji dla bezpieczeństwa za pierwszy semestr nauki. Jednak i te wydarzenia nie są sednem sprawy. A może i są? No w sumie są. Są częścią bardzo złożonego łańcucha poprawiaczy humoru. Kocham siebie. Ach, jak dawno tego nie powiedziałam na głos! Tak mi z tym lekko. Ale przepraszam za to małe odbicie od tematu. Powracając na właściwe tory muszę powiedzieć, że w ponownie zaczęłam doceniać moją szkołę. Bo to jest najwspanialsza szkoła na świecie. I ludzie tutaj są najwspanialsi na świecie <3. Cieszę się, że wyszło tak a nie inaczej. A może jest trudniej, a może jest ciężej. Cóż z tego, skoro ta tak drobna przecież wada zanika w morzu niezniszczalnych zalet? <3. Przynajmniej kiedyś tam w przyszłości będzie mi łatwiej ;). Tak się pocieszam. A bez tych Żeromiańskich ludzi - nawet tych całkowicie obcych - nie potrafiłabym już żyć.

Lekcje Edukacji Dla Bezpieczeństwa są niesamowite ^^. Te lateksowe rękawiczki, takie mraaau ;D. Za duże, ale to dlatego że zostało miejsce na tipsy XD. Kocham się bawić w doktora Housa. I jedno zdarzenie z dzisiaj, którego nigdy nie zapomnę:

<Ja, bawiąc się w Housa> Dzień dobry, co Cię boli?
<Julcia> ...Palec.
<Ja> Masz WZW i raka mózgu.
<Obcy Mi Licealista> Skąd wiedziałaś że ona ma WZW O.o?
<Ja> No bo ja jestem Housem, ja wiem wszystko!
<Licealista> Taa? To co mi jest?
<Ja> Ty masz kiłę i zatwardzenie.
<Licealista> Skąd wiedziałaś o zatwardzeniu?!
<Ja> Poznałam po Twojej minie.


I powiedzcie, że jakaś inna szkoła skupia setki podobnych mnie i temu licealiście dziwaków ^^.

Ach, aż mi niedobrze z tej miłości do całego świata. Módlcie się żeby mi przeszło, inaczej cały świat będzie raczony moimi średnio interesującymi monologami o tym, jak to kocham wszystkich i każdego z osobna.



A słowo na niedzielę brzmi:

Nie róbcie pajacyków w kuchni!!

środa, 13 stycznia 2010

...

Dzisiejszy jakże cudowny (*rzygi*) dzień spędziłam w domu, czytając lekturę na angielski i grając w sims 3 na telefonie. Proszę, oto jak gorliwie wypełniam postanowienia noworoczne :). Nadal nie chce mi się nic, a w sumie to chyba jeszcze bardziej. Stres mnie zabija jeszcze szybciej niż sama konieczność życia. Nikt mi nie chce podać lekcji. Ach, Wy moje słodkie dziewuszki <3. Nie ma to jak konsekwencja... jak byłam zdrowa to byłam ''Kochaną Pacyfcią", a jak jestem w potrzebie to nie ma mnie wcale.

A jak już jesteśmy w tym temacie, to powiem jeszcze że ten tydzień był, jest i będzie do dupy. Wtorek tym razem też był do dupy. Nie zrobiłam tego co chciałam zrobić, znów. Piątek też będzie do dupy, bo będę w domu i będę się uczyć. Fizyki. I geografii. I angielskiego. Czwartek... czwartek w sumie będzie średnio do dupy (a na pewno mniej niż normalnie) bo mnie ominą fakultety... Ale to nie ma znaczenia wcale ;///. Sobota też będzie do dupy, bo znając mnie będę uczyć się wszystkiego, czego powinnam się uczyć w piątek.

I jeszcze mogę powiedzieć że nic nie umiem, nawet ukłonić się nie umiem, grać na gitarze nie umiem, śpiewać nie umiem, tańczyć nie umiem, rysować nie umiem, sportów uprawiać nie umiem. Do niiczeeego się nieee naadaaajęęęęę. I jeszcze się urodziłam w marcu ;//.

oO ja czasem sama siebie nie rozumiem... Oo

Dzisiaj mi się śniło, że Nasz M. oświadczył się mojej mamie. Wydaje mi się, że mój mózg jest osobnym organizmem, który czasem pokazuje mi takie obrazy, żeby popisać się przede mną - głupią, prostą i słabą - swoją złożonością i geniuszem. Podły. Jak będę duża to go sobie amputuję i nie będzie już tak bolało :< .

Czuję w sumie jak taki mały żółwik, którego ktoś wyrwał ze skorupki i teraz go dziabie patykiem.



Oo to była jedna z mniej sensownych notek jakie w życiu napisałam...

Dobranoc ^^

Wszy na noc oO

sobota, 2 stycznia 2010

Postanowienia noworoczne

Postanowienia... Ot, wypada je mieć. A to, że nawet nie będę próbowała ich przestrzegać, to już zupełnie inna bajka ;)) .


  • Mieć czerwony pasek na koniec roku (bynajmniej nie na tyłku).
Kiedyś miałam 5,5. Teraz marzę o 4.8. Szkoda...
  • Nauczyć się grać na gitarze.
Ona jest taka fajna i tak na mnie patrzy tymi strunami mrr ^^.
  • Wkładać więcej serca w to, co robię. 
Starać się bardziej, nie robić wszystkiego na odwal się.
  • Posiąść cnotę cierpliwości.
...Bo ona się przydaje.
  • Nauczyć się panować nad sobą.
Nad złością, radością, słowami, śmiechem, czynami.
  • Przezwyciężyć irracjonalne lęki.
Ten przed ciemnością, przed snem, przed mordercami, gwałcicielami, złodziejami, napadami, pożarami, wybuchami no i tak dalej. 

  • Schudnąć!
Nie wykręcać się od wuefu ;/ Udawać że jest dobrze i fajnie, udawać że się nie krępuję, robiąc z siebie idiotkę przed całą klasą. 

  • Być milszą dla rówieśników.
Najlepiej będzie, jeśli wcale nie będę się do nich odzywać, to im sprawi największą przyjemność...
  • Przestać myśleć...
...W taki sposób jak teraz. O tych ludziach, o tych wydarzeniach. Bo zwariuję. 

  • Znaleźć w sobie więcej optymizmu.
Z powodu jak wyżej ^. 

  • Pisać pamiętnik. 
Ku przestrodze przyszłym pokoleniom ;d. 

  • Mniej czasu spędzać przed komputerem
PFAHAHA :D. No to było śmieszne...






Taak. Życzcie mi powowdzenia ;d.


Przyda się >.> .