piątek, 24 września 2010

Winteż.

Ta focia jest taka winteżowa, nie? Właściwie nie wiem czemu mi się tak kojarzy.
CO Z TĄ JAKOŚCIĄ DO CHOLERY!?
Zauważyłam pewną prawidłowość: kiedy jestem chora, robię dziwne rzeczy w GIMPIE ze swoimi zdjęciami, a potem wychodzą z tego... dziwne rzeczy. To dziwne. Dziwne jest też to, że tak bardzo podatna jestem na, hm... częściową utratę świadomości? Raptem 38stopni a ja nieprzytomna... Nie żeby mi to przeszkadzało, skąd! Po prostu to zastanawiające.
W tym stanie muzyka brzmi o niebo lepiej.
A swoją drogą, muzyka to drag. Paskudny drag. W dążeniu do emocjonalnej niezależności jak do tej pory najbardziej pomógł mi MM, a wczoraj przekonałam się, że on właśnie jest największą przeszkodą na drodze do tego celu. To tak, jakby wbił mi nóż w plecy. Zdradził. Przecież bez niego nie byłabym tym kim jestem. A tu takie nadużycie mojego zaufania... Ledwie trzy dni nie słuchałam muzyki i już nie mogłam funkcjonować normalnie. Kwestia teraz tego, czy chcę się owej słabości pozbyć, czy nie. Ale mój obecny stan psychiczny nie sprzyja podejmowaniu ważnych, życiowych decyzji, więc może odłożę te rozważania na jakiś bardziej świadomy okres w moim życiu.
A wczoraj Marek nie wiedział jak się nazywam! Ale ja dla takich momentów właśnie chodzę do tej szkoły ^^. Bo to było piękne! Zacytuję jednego z czytelników Jelonki - "Żerom i jego kujony" ;D.
Epuls jest taki zabawny, że po prostu boki zrywać :D! I kolejna prawidłowość: choroba= portale społecznościowe. Ciekawe, czy rząd kiedyś przeznaczy jakieś fundusze na badanie związku pomiędzy internetem a zaziębieniem.
Hm, jak już jesteśmy przy badaniach, to muszę nadmienić, że wczoraj przezprawie dwie godziny wyobrażałam sobie oblężenie naszej szkoły. Konkretnie bitwęw auli. Tylko pomyślcie - któryś wojownik raniony strzałą spada z balkonu, uderzając boleśnie o posadzkę; harpie usiłują zerwać ozdobne żyrandole, śmiejąc z mijających je grotów i ostrz; jakaś dziewczynka, kryjąc się naiwnie za filarem, próbuje odnaleźć swojego brata, ojca, kogokolwiek, przemyka cichutko do wyjścia, prawie niezauważona; ktoś próbuje wejść przez okno, a inny rycerz powstrzymuje go od tego wiadrem rozgrzanego oleju; kolorowy witraż pęka na milion drobnych kawałeczków, trafiony jakimś zaklęciem; na podłodze leżą trupy, a ściany zbroczone są tryskającą krwią... to jest piękne! Wrócę do tego kiedyś, zobaczycie - opanuję warsztat pisarski i do tego WRÓCĘ!


,Kochanie, wierzę, że nie będziesz się śmiać, kiedy otrzymasz tą różę i dziecinną litość.'