czwartek, 16 lutego 2012

Plany edukacyjne na rok 2012

Przedmioty szkolne utworzyły w mojej głowie dość wyraźnie zarysowaną hierarchię (i czas najwyższy - liceum wzywa!). Warto byłoby to uporządkować.

Pierwszą grupą są przedmioty, które zamierzam olać totalnie*:
Historia, WOS, geo, chemang, wf.
*Tutaj należy się słowo wyjaśnienia dla mojej mało entuzjastycznej postawy, ale proszę nie zarzucać mi opieszałości - I did it because of reasons. Już się tłumaczę, chodzi tutaj o to, że mam te przedmioty w dupie.

Dalej mamy to, czego będę się uczyć systematycznie i porządnie, ale bez spinania dupy, inaczej mówiąc tak, jak do tej pory. Ta grupa jest przytłaczająco największa, a składają się na nią:
J. angielski, j. francuski, j. polski, plastyka, technika, biologia, bioang, informatyka, chemia.

I te przedmioty, z których muszę się podciągnąć, bo mój poziom jest zaprawdę karygodny, a może i nawet korki by się zdały (no bo czemu nie? Szlachta się bawi, na koszta nie patrzy!). Są to:
Fizyka i Matematyka.

Tak mi dopomóż Bóg. Reorganizację swego systemu wartości zamierzam od uporządkowania spraw szkolnych, no bo od największego gnoju trzeba zacząć porządki, jak to mawiali celtyccy druidzi. Tak więc, jak dało się zaobserwować, w moim nastroju dominuje tendencja wzrostowa.


No i to by było na tyle, a tak w ogóle to napisałabym coś jeszcze, ale staram się o tym nie myśleć, bo przecież już i tak jestem rozproszona i nieprzytomna, i bóg jeden wie co raczy mi do łba strzelić... Może jak już będę trzymała w rękach dowód rzeczowy to się cybernetycznie popodniecam, teraz tylko zaznaczę, że przez najbliższe 149 dni nie planuję popełnić samobójstwa ani doznać większego uszczerbku na zdrowiu ;).

Hasta la vista, putas!

sobota, 4 lutego 2012

Lekarz powiedział "kryzys egzystencjalny właściwy okresowi dojrzewania"

    Pusty pokój, pełny pokój, bez znaczenia? Foton obserwowany zachowuje się inaczej. Wiązadłem spajającym Wszechświat jest myśl, a to świadczy o iluzji. Co za różnica czym jestem w tym mirażu? Zmieniam wszystko. Wszystko zmienia mnie. To ogromna różnica. Jestem czyimś produktem i czyimś stwórcą, tylko sama na siebie nie umiem wpłynąć. Może gdybym była silniejsza... ale skąd wiedzieć: jestem silna, nie jestem silna? Jak sprawdzić, czy moje życie ma wartość, jakiej od niego oczekuję? Mówią „działaj” - jak działać? Mówią „rozwiąż problem”, nie zdają sobie sprawy, że to rada bezwartościowa. Jak wpływają na mnie? Czy obwinianie ich jest dobrą metodą? Oczywiście, że nie. Egocentryzm nie pozwala na to, mówi wyraźnie, że to ja jestem przyczyną, obiektem i wykonawcą wszystkich zjawisk. Swoich problemów. Swoich rozwiązań. Jednocześnie tak bardzo bezsilna. Jeśli jestem jedyną osobą, która może mnie ocalić, a jednocześnie nie mam żadnego wpływu na siebie, nasuwa się wniosek, że nie ma wyjścia z tej sytuacji. Sprzeczność argumentów, układ sprzeczny... a może tylko nieoznaczony? Może tylko źle zapisane równanie, błędnie odczytane wartości?
    A co, jeśli zapalę świecę w pustym, pełnym pokoju? W pustym pokoju świeca nie zapłonie w ogóle, nie będzie nikogo, kto wznieciłby ogień. W pustym pokoju świeca zachowuje się inaczej. Przy mnie płonie, bo chcę żeby płonęła. Ale nie potrafię nie chcieć, więc może jednak tak właśnie ma być? A może jednak jestem za słaba, za mała, by zmienić to, co kreowały miliardy umysłów przez eony historii wszechświata? A jeśli jestem świecą? Jeśli w pustym pokoju nie odkrywam wcale siebie, nie jestem sobą? Świeca jest od tego żeby płonąć, bo ludzie tak chcą. Może jednak sieć jest dobrym wzorem na Wszechświat? Mocna, zespolona myślą sieć. A ja w niej. Obserwowana wiem czym mam być, jak foton. Może jestem fotonem. Może jestem świecą. Powinnam, nie powinnam? 
    Odbijanie piłeczki, wszystko, nic, wszystko, nic. Silna - bezsilna, jedyna - za mała, kreator - bez znaczenia, destruktor - za mała. Układ nieoznaczony. Trzeba wprowadzić więcej wiadomych. Sąd wziąć wiadome? Pozioma ósemka, wąż Uroboros, żadne pytanie nie pomaga. Pieprzyć egocentryzm, pomoc potrzebna od zaraz. Nie lekarz. Nie przyjaciel. Nauczyciel? Idol? Autorytet? Jedyny sposób to patrzeć i uczyć się. Nie jestem gotowa. Porywam się na zadanie, do którego jeszcze nie mam wystarczającej wiedzy. Nie widzę jeszcze wszystkiego. Ale ja już tak mam. Uczyć się i patrzeć. Pewnego dnia zrozumiem. 
    Uczyć się i patrzeć. Myślę że ten wniosek jest satysfakcjonującym zakończeniem dzisiejszych rozważań. Zaakceptować obijające się po głowie echo pytań, uczyć się i patrzeć, pewnego dnia zrozumiem.