środa, 31 października 2012

100 rzeczy, których się boję.

Pająki. Ciemność. Wizjer w drzwiach. Śmierć. Odnóża. Samotność. Upokorzenie. Aktywność społeczna. Cisza. Krzyk. Kara. Sprawienie komuś zawodu. Króliki. Wypchane zwierzęta. Pożar. Psychopaci. Agresja. Alkohol. Utrata kontroli nad sobą. Samookaleczenie. Autodestrukcja. Zaangażowanie. Ośmieszenie. Zdrada. Smutek. Kłótnia. Przegrana. Podświadomość. Wyobraźnia. Dzieci. Wpatrywanie się we mnie. Ja. Upadek moralny. Maski. Parady. Dorosłość. Życie. Porażka. Zobowiązanie. Strata. Zmiana. Odrzucenie. Brak akceptacji. Choroba psychiczna. Uszkodzenie ciała. Potwory. Demony. Głupota. Przechodzenie przez ulicę w nieoznakowanym miejscu. Kelnerzy. Urzędniczki. Starość. Zmarnowanie życia. Lekarze. Ból. W-f. Ździenia. Superego. Depresja. Tabletki antydepresyjne. Ciąża. Płody. Poród. Nienawiść. Że nie skończę tego postu przed północą. Żałowanie. Złe decyzje. Zranienie kogoś. Bezradność. Bezsiła. Zakochanie. Rozczarowanie. Włamywacze. Buka. Stanie się próżną. Bycie nieszczęśliwą. Niepowodzenie. Lenistwo. Samobójstwo. Apatia. Problemy. 80 Zapomnienie. Pogarda. Tęsknota. Pytania. Wyznania. Niezrozumienie. Niedocenienie. Przecenienie. Krew. Wypadek. Udar. Perspektywa spędzenia reszty życia w Polsce. Zaskoczenie. Nieudane prezenty. Bezsens. Kosmos. Martwe ciała. Przyszłość. Uzależnienie. Nuda.

Wesołego Halloween

niedziela, 14 października 2012

Na prokrastynację każdy sposób dobry.

Na nudę zresztą też.
Przeciągające się zmęczenie nie chce odejść, mimo że usiłuję odegnać je wszystkimi znanymi ludzkości sposobami. Tak jakoś niefortunnie się złożyło, że skończyłam oglądać TBBT i drugi sezon House'a, a na wiedźminie utknęłam w martwym, nudnym i smutnym punkcie, toteż weekend miałam wyjątkowo nijaki. No, może oprócz wczorajszego ekscesu z Ozzym i świeczkami ;3.  Jednak od poniedziałku znowu ruszam z fandomami... a już niedługo przyjdzie miły pan w ładnym służbowym kubraczku i mi przeciągnie kabelkiem internet *.* tak długo czekałam na ten dzień! Tyle razy to sobie wyobrażałam... Kocham Internet od 12 roku życia, ale do tej pory moczyłam tylko stopy na płyciźnie. Już wkrótce rzucę się w jego otchłań, na otwarte wody... a kiedy tylko się tym zachłysnę, powierzchnia zamknie się nade mną na zawsze. Już nigdy stamtąd nie wrócę.
Tak przynajmniej to sobie wyobrażam.
Fajnie by było w tym wszystkim znaleźć jakiś czas albo siłę na naukę, ale to takie trudne...

Przyjemny miałam piątek (coś nowego). Brałam udział w ćwiczeniach specjalnych jednostek ratowniczych czy czegoś takiego. W każdym razie były karetki, było zimno, byli strażacy i było mnóstwo świetnej zabawy z pozorowaniem zagrożenia życia. Czułam się tam tak paradoksalnie bezpiecznie, że to aż zabawne. Lubię strażaków i ratowników medycznych. Lubię spokój, siłę i wiedzę, które składają się na autorytet. Jestem taka prosta w obsłudze.
Przez te ćwiczenia przyczepiła się do mnie zupełnie nowa myśl. Śmiesznie by było, nienawidząc ludzi z całego serca, poświęcić życie pomaganiu im. Prawda? Sounds like me.

Ech, chyba jednak nie uda mi się dzisiaj ukryć faktu, że nie mam nic do powiedzenia. Trudno, przynajmniej próbowałam.