wtorek, 6 kwietnia 2010

Lato, lato, laaato czeeeka ^^

Czy znacie może to uczucie, kiedy budzicie się z resztkami najpiękniejszego snu pod powiekami i bardzo chcecie je tam zatrzymać, ale im bardziej panicznie do tego dążycie, tym bardziej one bledną, a Was ogarnia panika na myśl o tym, że pewnego dnia obudzicie się nie mając świadomości, nie pamiętając szczegółów tego cudownego, niepowtarzalnego przeżycia? To straszne. To takie okrutne kochać kogoś, kto istnieje tylko w obrazach powstałych na skutek patologicznych zmian w przysadce mózgowej. Śnił mi się wczoraj, i dzisiaj mi się śnił, i dwa dni temu. Przypuszczam, że mój umysł wykreował go na kilkunastoletniego Briana Warnera - ma takie same oczy, usta, nawet fryzurę, głos... No i na imię ma Brian. Ale z pewnością nie zachowuje się tak jak Brian. Za dobry jest. ;). Ten stworzony w moich snach Brian jest chyba moją ulubioną postacią fikcyjną i uwielbiam patrzeć mu w oczy, rozmawiać z nim.... Myślicie, że to może być objaw schizofrenii lub jakieś innej... wady umysłowej? ^^

Wciąż snuję plany dotyczące wakacji. Już wiem co wrzucę kolegom do namiotu i w co wyrośnie na wierzbie sąsiadki, do tego będę miała flotę papierowych samolocików, stateczków, samochodzików, okrętów, parostatków, kajaków i czołgów, będę czytać książki (nawet do biblioteki w tym celu pójdę i tym razem oddam książkę, może nawet w terminie) i nawet jeszcze będę grać na gitarze i rysować i będą ogniska i będziemy fałszować discopolo i będziemy jeść naleśniki z porzeczkami ^^. A wcześniej czeka mnie egzamin frekwencyjny z muzyki za 60% nieobecności, poprawa z fizyki, zaliczenie i oddanie plakatu z geografii, przyjęcie na klatę ostatniej oceny z kartkówki, występ przed całą szkołą w przedstawieniu i moc wie jakie jeszcze bomby stresowe, których trujące wyziewy będę musiała wdychać do czerwca. Jeju, czy ja to przeżyję? Tak sobie czasem myślę, że istota tak zbliżona do ludzkiej jak ja nie może przyjmować tylu dawek śmiertelnych upokorzeń i porażek, bo mózg wypłynie jej przez nos i kanaliki łzowe, pozostawiając ją w formie warzywa na wieki (ależ ja dzisiaj irytująco długie i niepoprawne zdania buduję, nie?).

Nadal nie mam co czytać. Próbowałam sobie porysować, narysowałam takiego cudownego Assasina z laserowym mieczem i nazwałam go Żwirek, ale ciągle nie wiem, czy to już moja pasja, czy może ciągle tylko przejściowe ześwirowanie. Jutro dostanę strunki do gitarki AjĆ.! ^^ ale też wątpię, żeby mnie to wciągnęło. Na nic sił ani czasu. Tęsknię do wakacji, wmawiam sobie, że wtedy będę robić wiele zajesuperastych rzeczy, a pewnie skończy się jak zwykle - na siedzeniu przed komputerem. Założyłam sobie blogaska na onecie, pewnie znowu dwa miesiące spędzę robiąc plakaty w gimpie. Żałosna jestem, naprawdę.

Wielki piątek, skrobanie kraszanek = wspomnienia z poprzedniego wielkiego piątku... Może dlatego mam te głupie sny.

O, i mam 19lvl na farmville.

0 komentarze:

Prześlij komentarz