piątek, 28 grudnia 2012
Postanowione!
środa, 26 grudnia 2012
Monolog o północy
Taka szkoda.
Usłyszałam dzisiaj ciszę w głowie. Bardzo mnie to zaniepokoiło. Ten cichutki, uporczywy głosik, który tak niezmordowanie przypominał mi, co jest dobre, a co złe; ten sam, który biczował mnie za każdy krok nieprzybliżający do doskonałości - zamilkł dzisiaj. Widziałam, jak moje superego składa broń, siada cichutko w kąciku i patrzy tępo w przestrzeń. Słyszałam, jak chicho chichocze przez łzy i czułam, jak delikatnie gładzi mnie po głowie. Już nie płacz, mówiło. Już nie trzeba. Pozwalam ci odejść. To było jak pożegnanie, jakbym już nigdy więcej nie miała go usłyszeć. Nie chciałam tego. Lubiłam je. Tworzyliśmy całkiem udany związek - ono dominowało, a ja miałam coś, przeciw czemu mogłam się buntować.
Szkoda.
niedziela, 25 listopada 2012
Kolejny problem z ego
środa, 31 października 2012
100 rzeczy, których się boję.
niedziela, 14 października 2012
Na prokrastynację każdy sposób dobry.
Na nudę zresztą też.
Przeciągające się zmęczenie nie chce odejść, mimo że usiłuję odegnać je wszystkimi znanymi ludzkości sposobami. Tak jakoś niefortunnie się złożyło, że skończyłam oglądać TBBT i drugi sezon House'a, a na wiedźminie utknęłam w martwym, nudnym i smutnym punkcie, toteż weekend miałam wyjątkowo nijaki. No, może oprócz wczorajszego ekscesu z Ozzym i świeczkami ;3. Jednak od poniedziałku znowu ruszam z fandomami... a już niedługo przyjdzie miły pan w ładnym służbowym kubraczku i mi przeciągnie
kabelkiem internet *.* tak długo czekałam na ten dzień! Tyle razy to
sobie wyobrażałam... Kocham Internet od 12 roku życia, ale do tej pory
moczyłam tylko stopy na płyciźnie. Już wkrótce rzucę się w jego otchłań,
na otwarte wody... a kiedy tylko się tym zachłysnę, powierzchnia
zamknie się nade mną na zawsze. Już nigdy stamtąd nie wrócę.
Tak przynajmniej to sobie wyobrażam.
Fajnie by było w tym wszystkim znaleźć jakiś czas albo siłę na naukę, ale to takie trudne...
Przyjemny miałam piątek (coś nowego). Brałam udział w ćwiczeniach specjalnych jednostek ratowniczych czy czegoś takiego. W każdym razie były karetki, było zimno, byli strażacy i było mnóstwo świetnej zabawy z pozorowaniem zagrożenia życia. Czułam się tam tak paradoksalnie bezpiecznie, że to aż zabawne. Lubię strażaków i ratowników medycznych. Lubię spokój, siłę i wiedzę, które składają się na autorytet. Jestem taka prosta w obsłudze.
Przez te ćwiczenia przyczepiła się do mnie zupełnie nowa myśl. Śmiesznie by było, nienawidząc ludzi z całego serca, poświęcić życie pomaganiu im. Prawda? Sounds like me.
Ech, chyba jednak nie uda mi się dzisiaj ukryć faktu, że nie mam nic do powiedzenia. Trudno, przynajmniej próbowałam.
piątek, 28 września 2012
Presja społeczna
sobota, 4 sierpnia 2012
Miasto Tysiąca Starbucksów
Ach, Wiedeń!
Nowoczesny i bogaty jak Berlin, ale bez brzydkich blizn wojny na każdym kroku. Bez okropnych, powojennych (albo broń boże nowszych) budynków, porozrzucanych jak popadnie. Zamiast tego zgrzebne kamieniczki, małe kawiarenki, urocze parczki i piękna panorama gór w tle. No i te Starbucksy na każdym rogu <3 .
Jutro zamieniam "siedzę dziś sama, bo nikt mnie nie lubi" na "siedzę dziś sama, bo nikogo nie znam". I tak będzie lepiej, zdecydowanie. Lubię to miasto, to mieszkanie w którym zostaję, nawet potężnego włochatego kocura lubię. Jednym słowem, nie mogę się doczekać!
środa, 25 lipca 2012
Życia bezsens
Pójście do matfizu to moja największa życiowa pomyłka. Popełniam ogromną głupotę - będę zakuwajać rzeczy, których nigdy nie użyję, oficjalnie biorę uział w tym wyścigu szczurów, aż stanę się jednym ze zdesperowanych karierowiczów, a potem nudnym, nadętym intelektualistą.
Powinnam zostać technikiem turystyki wiejskiej, albo artystką. Zasilać szeregi bezrobotnych przez dwa lata, potem dostać jakąś nieznaczną pracę w biurze patentowym, urodzić dziecko, a następnie popełnić z samobójstwo z powodu wieloletniej depresji i braku celu w życiu.
To przecież ma sens.
wtorek, 17 lipca 2012
Koncert Marilyn Manson 14.07.2012
Płakałam, patrząc na niego.
Płaczę, wspominając go.
Tyle odliczania, czekania, planowania. I jakieś iluzoryczne spełnienie, jakby zamglone, jak sen. Tak szybko przebiegło koło mnie, jakby to był ułamek sekundy.
Boże, już tęsknię za tą ślicznotką, za jego doskonałą mimiką, pasją i uśmiechem, za jego niepowtarzalnym głosem. Wszystko, co się w tym dniu nie udało, było tak bardzo nieważne, kiedy patrzyłam na niego. Był taki szczęśliwy. A potem zaczął drzeć biblię, i wtedy już byłabym pewna, że śnię, gdyby nie pulsujący ból karku i dudnienie basu w splocie słonecznym. Bo nie zrobił tego przecież, żeby wzbudzić kontrowersję, żeby wzbogacić swoje show, żeby dać coś komuś do zrozumienia. Tak było 20 lat temu. Teraz zrobił to dla nas. Dla mnie. To był nas prywatny prezent od niego.
Jestem mu wdzięczna. Za to, że istnieje.
Zdjęcia,
Zdjęcia,
Dużo zdjęć.
I nie wiem, czy wolno mi to zrobić, ale jeszcze tu.
Hey, Cruel World…
Disposable Teens
The Love Song
No Reflection
mOBSCENE
Diary of a Dope Fiend Intro/The Dope Show
Rock Is Dead
Personal Jesus
Pistol Whipped
Coma White/Coma Black
Irresponsible Hate Anthem
Sweet Dreams (Are Made of This)
Antichrist Superstar
The Beautiful People
Czyli godzina esencjonalnego szczęścia.
wtorek, 17 kwietnia 2012
poniedziałek, 26 marca 2012
czwartek, 15 marca 2012
Być kobietą, być kobietą!
A te będziesz nosić do kolorowych rajtuzek, przyjemnie i przewiewnie.
Taaak, czuję że jestem kobietą.
Autor:
Julia
o
10:41
0
komentarze
piątek, 2 marca 2012
Quest Progress
new task taken!
czwartek, 16 lutego 2012
Plany edukacyjne na rok 2012
Przedmioty szkolne utworzyły w mojej głowie dość wyraźnie zarysowaną hierarchię (i czas najwyższy - liceum wzywa!). Warto byłoby to uporządkować.
Pierwszą grupą są przedmioty, które zamierzam olać totalnie*:
Historia, WOS, geo, chemang, wf.
*Tutaj należy się słowo wyjaśnienia dla mojej mało entuzjastycznej postawy, ale proszę nie zarzucać mi opieszałości - I did it because of reasons. Już się tłumaczę, chodzi tutaj o to, że mam te przedmioty w dupie.
Dalej mamy to, czego będę się uczyć systematycznie i porządnie, ale bez spinania dupy, inaczej mówiąc tak, jak do tej pory. Ta grupa jest przytłaczająco największa, a składają się na nią:
J. angielski, j. francuski, j. polski, plastyka, technika, biologia, bioang, informatyka, chemia.
I te przedmioty, z których muszę się podciągnąć, bo mój poziom jest zaprawdę karygodny, a może i nawet korki by się zdały (no bo czemu nie? Szlachta się bawi, na koszta nie patrzy!). Są to:
Fizyka i Matematyka.
Tak mi dopomóż Bóg. Reorganizację swego systemu wartości zamierzam od uporządkowania spraw szkolnych, no bo od największego gnoju trzeba zacząć porządki, jak to mawiali celtyccy druidzi. Tak więc, jak dało się zaobserwować, w moim nastroju dominuje tendencja wzrostowa.
No i to by było na tyle, a tak w ogóle to napisałabym coś jeszcze, ale staram się o tym nie myśleć, bo przecież już i tak jestem rozproszona i nieprzytomna, i bóg jeden wie co raczy mi do łba strzelić... Może jak już będę trzymała w rękach dowód rzeczowy to się cybernetycznie popodniecam, teraz tylko zaznaczę, że przez najbliższe 149 dni nie planuję popełnić samobójstwa ani doznać większego uszczerbku na zdrowiu ;).
sobota, 4 lutego 2012
Lekarz powiedział "kryzys egzystencjalny właściwy okresowi dojrzewania"
A co, jeśli zapalę świecę w pustym, pełnym pokoju? W pustym pokoju świeca nie zapłonie w ogóle, nie będzie nikogo, kto wznieciłby ogień. W pustym pokoju świeca zachowuje się inaczej. Przy mnie płonie, bo chcę żeby płonęła. Ale nie potrafię nie chcieć, więc może jednak tak właśnie ma być? A może jednak jestem za słaba, za mała, by zmienić to, co kreowały miliardy umysłów przez eony historii wszechświata? A jeśli jestem świecą? Jeśli w pustym pokoju nie odkrywam wcale siebie, nie jestem sobą? Świeca jest od tego żeby płonąć, bo ludzie tak chcą. Może jednak sieć jest dobrym wzorem na Wszechświat? Mocna, zespolona myślą sieć. A ja w niej. Obserwowana wiem czym mam być, jak foton. Może jestem fotonem. Może jestem świecą. Powinnam, nie powinnam?
Uczyć się i patrzeć. Myślę że ten wniosek jest satysfakcjonującym zakończeniem dzisiejszych rozważań. Zaakceptować obijające się po głowie echo pytań, uczyć się i patrzeć, pewnego dnia zrozumiem.
piątek, 13 stycznia 2012
Paranoid
people think I'm insane because I am frowning all the time
All day long I think of things but nothing seems to satisfy
Think I'll lose my mind if I don't find something to pacify
Can you help me occupy my brain?
Oh yeah
I need someone to show me the things in life that I can't find
I can't see the things that make true happiness, I must be blind
Make a joke and I will sigh and you will laugh and I will cry
Happiness I cannot feel and love to me is so unreal
And so as you hear these words telling you now of my state
I tell you to enjoy life I wish I could but it's too late
Autor:
Julia
o
09:23
0
komentarze
Etykiety: paranoid
sobota, 7 stycznia 2012
Postanowienia noworoczne
Jako że nie jestem w nastroju, będzie (dla odmiany) krótko i na temat.
Coś nowego.
- Nauczyć się jakiegoś fajnego języka (najlepiej wymarłego). Przeczytać Pottera po walijsku albo Hamleta po klingońsku.
- Obejrzeć wszystkie te filmy które na filmwebie oznaczyłam jako "umrę jak nie zobaczę".
- Rozpocząć powolne zgłębianie listy 500 albumów wszech czasów Rolling Stone'a. No, a jak już będę staruszką to będę znać je wszystkie na pamięć ;d.
- Przeczytać wszystkie te książki, które zawsze chciałam przeczytać.
- Robić sobie listy :> Jezu, listy są takie zajebiste! <3
- Nie odkładać nic na później.
- Ograniczać fejsbóka.
- THEREMIN! Zdobyć, okiełznać, wytrwać.
- Być szczęśliwą. Dążyć do tego wszelkimi metodami.
- Znaleźć sobie przyjaciół. Zawsze chciałam mieć przyjaciół D: .
- Więcej, więcej, WIĘCEJ egoizmu!
.
Autor:
Julia
o
09:59
0
komentarze
Etykiety: ilona, nowy rok, postanowienia, postanowienia noworoczne, ślimak, zajebistość
Copyright © 2011 Grając królową samobójców.
Designed by headsetoptions, Blogger Templates by Blog and Web