Żeby coś sobie postanowić, potrzebny
jest pretekst. Nie można tak od tak, po prostu powiedzieć sobie:
„Od dziś będzie tak, bo ja tak mówię!”. Kto tak robi, jest
szalonym neurotykiem, albo po prostu człowiekiem świadomym własnych
potrzeb. O ile o to pierwsze można mnie oskarżyć, do drugiego mi
bardzo daleko, dlatego wykorzystam nasuwający się pretekst: Nowy
Rok. Oczywiście nic się nie zmieni oprócz kalendarza, ani ja, ani
natura nie odczujemy tej nowej cyferki w żaden sposób; a jednak
pretekst, to pretekst, jak to mówią – każdy dobry.
I teraz tak, jak stoję, z księżycowym
mlekiem oblanym na mej piersi, w imię tej pełnej luny przyrzekam;
W imię niechęci, niemocy, nieładu,
bezprawia, beznadziei i bezkresu, co cechują mój los, przyrzekam;
Przyrzekam w imię boga, co zapomniał
o mnie, co uwiódł fatamorganą nadziei i porzucił na pustyni bez
pamięci i litości;
W imię łez, co palą lód mojego lica
żywym ogniem na każdą myśl o składaniu przysiąg, przyrzekam;
Przyrzekam oto uroczyście:
Po pierwsze ksiąg zgłębiać
mądrości, wiedzę i dorobek większych ode mnie szanować i czcią
codzienną obdarzać; w starożytnej i nowożytnej wiedzy się
nurzać; odnajdywać rozrywkę i spokój na kratach zapisanych piórem
światłych i dostojnych, aby pewnego dnia móc się wyzbyć pokory i
w imię własnej próżności okrzyknąć jedną z nich –
przyrzekam.
Po drugie ciałem moim miernym a
jedynym rozporządzać mądrze; chronić przed nieszczęściem a
wystawiać na rozkosze, czynić miękkim, a ukształtowanym piękniej
jeszcze niż dziś, i w każdym szczególe podobniejszym do tych,
których dźwięk imienia w starożytnych budził dreszcz –
przyrzekam.
Po trzecie żywot mój ziemski z uporem
godnym kreatury tak nikczemnej kontynuować i umacniać, a nie dać
się uwieść demonom, co parszywą pokusą odwodzą i słodyczą
zwątpienia nad brzegi Hadesu wabią – przyrzekam.
Po czwarte tych, którzy wbrew
rozsądkowi pokładli wiarę we mnie i przez moment nawet nie
dopuścili myśli o pomyłce, i podali dłoń z pewnością swej
słuszności – w wierze umacniać, a naiwność ich zamienić w
logikę, a ich grono poszerzyć i dumą napawać – przyrzekam.
Po piąte całą moc moją, jakkolwiek
nikłą, bez reszty włożyć w zrozumienie, a to, czego nie wiem –
odkryć, a to, czego nie umiem – zrozumieć, a to, czego się boję
– dokonać; i całą siłą mojego rzekomego intelektu podjąć
decyzje, które muszą być podjęte, by patrzeć na jutro bez lęku,
a z uśmiechem – przyrzekam.
Po szóste wrażliwość moją, co rany
mi zadaje głębokie a bolesne, obrócić na korzyść i z niej się
uczyć, i lepszym się stawać dzięki niej człowiekiem; a na dzieło
ludzkie patrzeć przez jej pryzmat, i jej używać by dzieło ludzkie
zrozumieć – przyrzekam.
Po siódme samotność moją, co
okrutnie na szorstką posadzkę lochów wygnania rzuca moje
niewinności, ujarzmić; pocałunkiem odegnać, dotykiem zniechęcić,
śmiechem otruć, uprzejmym słowem zamknąć przed nią drzwi – a
nie zapomnieć jej cnót i dobrodziejstw, przyrzekam.
Po ósme słowa moje, co nerwowym
kłębowiskiem wypełniają aż po brzegi zadumaną głowę, wylewać
z siebie, jak korale nawlekać na nitki opowieści, by nie gniły w
odmętach zapomnienia, a język mój giętki, a pióro me cięte
pozostało i dało przewagę w rozpaczliwej grze, którą toczą z
niewiadomą o przyszłość – przyrzekam.
W imię wszystkiego, w co nigdy nie
wierzyłam, a w co wierzyć powinnam i tego, co irracjonalnie mojemu
losowi przyświeca; w imię mojego własnego jestestwa – niech się
stanie, to, co przyrzekłam, z Tobą jako świadkiem, a zgubą jako
egzekutorem.
0 komentarze:
Prześlij komentarz