środa, 12 stycznia 2011

KRWI!

Boże, boże, boże, boże, boże! Jak ja się fatalnie czuję, fatalnie naprawdę się czuję! Niechże mnie pochłonie jaka otchłań bezdenne, jeśli tylko odnajdę tam wybawienie od mych katuszy! Narzekałam niedawno, że wszystko jest mi obojętne. Właśnie doszłam do ważnego wniosku: zdecydowanie wolę obojętność, niż to chore pragnienie, którego nie da się sprecyzować! Wolę pić z gwinta sok malinowy, niż zagryzać knykcie w rozpaczliwej potrzebie drapania i gryzienia ścian. Mam ochotę wpaść w prawdziwą furię i nierdzewnym nożem dać upust swoim negatywnym emocjom. Wystarczyłoby, żeby ktoś ze mną pogadał, po prostu o niczym - to mnie zwykle uspakaja... ale dzisiaj każdy ma jakieś ważne sprawy, gorszy dzień i nieodpartą chęć wygarniania mi, co jest ze mną nie tak. Czy naprawdę nie znacie mnie na tyle, by wiedzieć, że ja to wszystko zniosę w każdy, dosłownie każdy dzień, tylko NIE DZISIAJ?! Ile w tym głupoty, bezmyślności, a ile czystego sadyzmu?! BOŻE, zabierz mi klamkę i daj pluszową ścianę!! Szaleństwo zdecydowanie byłoby wybawieniem z tej chorej próżni pomiędzy pasją a obojętnością. Idiotyczna czarna seria. Nienawidzę Cię, świecie, nienawidzę Cię, cywilizacjo, nienawidzę Cię, społeczeństwie, nienawidzę Cię, narodzie!!
Rączki mi się trzęsą, chyba łzy uciskają mi jakiś nerw w mózgu i nie do końca panuję nad swoim ciałem. Ale nie popłaczę się, nie ma ojca w domu!! Najbardziej przyjemne wspomnienia wywołują uścisk w żołądku, bo wiem, że powinnam ich żałować. Boże, zabierz tą wątrobę z moich nerek i wstawiaj z powrotem żołądek na jego miejsce! ,_.
JEST MI ŹLE, dałam to już do zrozumienia?!

0 komentarze:

Prześlij komentarz