poniedziałek, 10 maja 2010

Planów na przyszłość c.d.

Kiedy byłam mała znalazłam na jabłonce śliczną, zieloną gąsienicę. Polubiłyśmy się od razu - zabrałam ją do domu, aby ocalić przed śmiercią. Karmiłam ją sałatą, wsadziłam do słoika. Byłyśmy szczęśliwe. Jakiś czas później gąsienica zawinęła się w kokonik. Zawsze chciałam mieć swojego motylka, bardzo się ucieszyłam. Wyobrażałam sobie, że wypuszczę go na wolność, a on będzie taki kolorowy i piękny, że wszystkie inne motylki będą mu zazdrościć. Po jakimś tygodniu z poczwarki wyszła... brzydka, szara ćma. To był jeden z najgorszych zawodów w moim życiu, jednak postanowiłam ją uwolnić mimo wszystko. Kiedy tylko poleciała na swój pierwszy lot, jakieś dziesięć metrów przed moim oknem... zjadł ją jakiś ptak.
To wszystko dlatego. To przez TEN uraz.
Ale wszystko naprawię. W tym roku. Wczoraj cały dzień czytałam o motylach, oglądałam zdjęcia larw. Już wiem które gąsienice zamienią się w śliczne, kolorowe pazie.
Złapię taką, wyhoduję i będę w końcu miała swojego pięknego motylka!!
Tak zrobię!!
Może moją psychikę da się jeszcze podreperować po tym strasznym urazie.


Jeszcze powiem, że życzę Ci, żeby Ci wicezastępca pomocnika kierownika działu nabiałów w tesco na maskę nasrał, ty trzeci synu nędznej imitacji dziwiszowskiej kurtyzany!!
O.


Poza tym, raczej nic się nie działo mądrego. 4+ z francuskiego - zabrakło mi 0,5 pkt do piątki ;/. 5 z plastyki, hmm. Pisaliśmy te dziadowskie testy jeszcze raz. No tak, no bo jak gimnazjaliści pisali to my pisaliśmy też. Poszło i fatalnie. Nic dziwnego, bo doszło do zamienienia testów i klasy pierwsze pisały test dla klas drugich, a drugie dla pierwszych. No i pisaliśmy jeszcze, było raczej banalnie łatwo. Ale śpiąca jestem do tego stopnia, że nie jestem w stanie sklecić zdania, co zresztą widać.
Dlatego może odpuszczę sobie kontynuację tej bezsensownej notki.
dobranoc.
Trzymać kciuki za motylki <3.

0 komentarze:

Prześlij komentarz