Mam ochotę na coś przeszywająco smutnego, coś, co wydusi ze mnie niechciane łzy. Może to zmęczenie, może skutek dłuższego spadku nastroju. Może przesilenie jesienne. Cholera wie.
Mam ochotę zapomnieć się w emocji - o to tak naprawdę chodzi, od początku do końca. Czy to się stanie za sprawą muzyki, książki, filmu, zdjęcia, snu czy drugiego człowieka - nieważne. Czy to będzie szczęście, smutek, radość, ekstaza, miłość, namiętność, rozpacz, ciekawość, frustracja - też nieważne. Ważne tylko, żeby było coś zamiast wszechogarniającego niczego. Tylko chciałabym móc przestać szukać tego na siłę. Chciałabym w ogóle przestać tego szukać, bo to zatracenie potrafi się pojawić wyłącznie samoistnie, a ja samym faktem odczuwania potrzeby pozbawiam się możliwości jej zaspokojenia. To tak jak z kredytem - dostaniesz tylko wtedy, gdy nie potrzebujesz.
Na jakąś bardzo smutną płytę mam teraz ochotę tak, jak jak kobieta w ciąży ma ochotę na ogórki z lodami. Po prostu KCĘ i DAJ! Nic mi się nie podoba, nie chce mi się nic ściągać.
Ech, gdzie się podziała moja sławetna inteligencja werbalna, którą się tak szczycę? Tak, widzę jak z moich zdań uchodzi wszelka ekspresja, jak z postu na post są coraz mniej porywające. Widzę jak moje zdania dorastają.
Może to wypalenie zawodowe? Ostatnio w trudnych sprawach była dziewięciolatka z zespołem wypalenia zawodowego. Może i ja to mam? Albo może brak witamin?
A może...
starość?
Fejsbók głosicielem złej nowiny.
piątek, 23 września 2011
Help, I need somebody!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Copyright © 2011 Grając królową samobójców.
Designed by headsetoptions, Blogger Templates by Blog and Web
0 komentarze:
Prześlij komentarz