niedziela, 11 lipca 2010
Co mnie podkusiło...?
A może fotoblog nie jest aż tak żałosny, jak mogłoby się wydawać? Od czasu nowego regulaminu nk, brakuje mi wstawiania sweet fociek :(.
Myślę sobie, że blog, na który mogą wchodzić znajomi, jest naprawdę przykrą rzeczą. Takie ogólnospołeczne pranie brudów, wspólny emocjonalny śmietnik - trochę jak publiczna toaleta, w dodatku bez zamka. Po prostu emocjonalny toi-toi. Od razu przypomina mi się "zabawa", opisana w autobiografii MM, kiedy to jechali wszyscy ciężarówką i Twiggy zwymiotował na Freddy'ego... Freddy zwymiotował na Mansona, a Manson zwymiotował na Twiggy'ego, który znów zwymiotował na Freddy'ego. Zwykłe rzygi, a ile zabawy! To samo robimy tutaj. Swoimi wewnętrznymi brudami dzielimy się z każdym, kto siedzi w tej żałosnej, blogowej ciężarówce. Dlaczego tylko ja mam za każdym razem myć ręce i udawać, że mnie to nie dotyczy? Może jeżeli też zacznę wymiotować na Was moimi smutkami, będę normalniejsza? Pewnie, będę się taplać w waszych emocjonalnych rzygach! Też będę mówić obcym ludziom co czuję, uzupełniając to pseudoartystycznymi zdjęciami. Pyszny ubaw! Po pachy!
Tak sobie właśnie pomyślałam dzisiaj. Normalizuję się. Z Waszego punktu widzenia to chyba dobrze. Choć mój punkt widzenia na to nie został jeszcze znormalizowany dostatecznie... jeżeli wiecie, co mam na myśli.
Do tego: kawa, za mocna. Parę herbatników, fuj. Rzygam, nie rzygam? Arbuz. Pastele olejne. Arbuz w pastelach olejnych, mrah! Tak, pastele olejne są... są ok.
Autor:
Julia
o
07:34
Etykiety: Marilyn Manson, Trudna Droga z Piekła, znajomi
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Copyright © 2011 Grając królową samobójców.
Designed by headsetoptions, Blogger Templates by Blog and Web
0 komentarze:
Prześlij komentarz