Sobotnia deburdelizacja biurka zakończona pełnym sukcesem! Ale tak naprawdę epicko mi to wyszło. Mega funkcjonalnie, czyściutko, wszystko pod ręką, pewnie w poniedziałek znowu będzie jeden wielki stos i będę pisać lekcje na kolanie. Fascynująca jest moja zdolność do błyskawicznego wprost rozpizdywania moich pięknych planów w perzynę życiowych utrudnień.
Oho, wraca bełkot o niczym i trudne słowa, paczcie, paczcie, wychodzi że zdrowieję. I jeść też zaczynam, jak mi się dzisiaj uda zasnąć to już będzie full wypas ;3. Jeszcze tylko plany na Sylwestra by mi się przydały, bo z zaproszenia do Gdyni, niestety, skorzystać nie mogę ;<. Wychodzi że posiedzę sama. Może i dobrze mi tak. W ogóle coś czuję że te święta będą posysać, nawet śniegu nie ma, ani Wigilii nie będzie, ani prezentów... ani łyżew, ani bałwanów, ani sanek, ani maratonów filmowych, trochu się wszystko zesrało.
Dobra, to znak że muszę skończyć. Natychmiast.
2 komentarze:
e tam pierdolysz
nie bedzi źle
czyżby?
Prześlij komentarz