poniedziałek, 18 kwietnia 2011

przyjemny powiew wiosny

Cały czas szukam sobie epitetów w nadziei, że to mi pomoże. Poznanie i jednoznaczna identyfikacja to w końcu klucze do bycia z człowiekiem w dobrych relacjach, a przewidywanie pewnych zachowań może pomóc w manipulowaniu nastrojami. Mój problem polega na tym, że nie umiem na siebie spojrzeć z boku. Każdego widzę jako wektor ruchu w ośrodku duchowo-emocjonalnym i rozpatruję możliwe przemieszczenia, a siebie samą postrzegam wyłącznie w chwili teraźniejszej. Brak mi złotego środka, jak powiedziałoby maleństwo. Nie potrafię zdystansować się na tyle, by zachować chłodny obiektywizm. Ale stwierdziłam, że poznanie ludzkich zachowań zacznę od siebie, z tym że nie idzie mi najlepiej... 
Ostatnio nie najlepiej mi się układa, wariuję - to się zamartwiam, to znów postanawiam odciąć się uczuciowo od rzeczywistości, a za chwilę zdaję sobie sprawę z przepełniającej mnie bezinteresownej miłości i wdzięczności. Za to wzrasta we mnie poczucie, że jestem wystarczająco silna, by szalejącą burzę hormonów nie tyle stłumić, co zachować dla siebie. Z drugiej strony, postaram się skorzystać z nadarzającej się wspaniałej hormonalnej wymówki i zrobić parę rzeczy, których nie pozwala mi robić wizja mojej idealnej mnie. 
Poza tym szukam wyzwań. Mam ochotę bezinteresownie popełnić parę błędów, albo chociaż zrobić coś głupiego. Ogarnia mnie egzystencjalna nuda i zamierzam z tym coś zrobić. 

0 komentarze:

Prześlij komentarz