- Zejdź z pianina, Marge! Zejdź z pianina!
Ogromny dalmatyńczyk wyciąga z wewnętrznej kieszeni garnituru różową packę na muchy.
- Zejdź z pianina, Marge! - powtarza, a jego głos odbija się echem od tekturowych ścian. Próbuję zeskoczyć, ale nagle zdaję sobie sprawę, że skrzynia pianina jest potwornie wysoka. Gips na mojej nodze uderza bezwładnie w klawiaturę, wywołując żałosną kakofonię dźwięków, kiedy próbuję przesunąć się w bok. Pies jest coraz bliżej. Podnosi rękę, żeby uderzyć mnie packą. Ten ruch podciąga mu rękawy i widzę odblaski pomarańczowego słońca w rubinowych spinkach do mankietów.
- Panie Sneekle – piszczę cicho. - proszę nie robić mi krzywdy! - Łzy wsiąkają w strąki włosów, przykrywające moją twarz. Zaczynam łkać, ale kiedy podnoszę wzrok, dalmatyńczyka już nie ma. Zostało tylko kilka błysków tam, gdzie przed chwilą widziałam jego spinki. Staję pewnie na klawiaturze pianina, znoszę wrzaski, które wydobywają się z dębowej skrzyni i skaczę. Moja sukienka wiruje w powietrzu, jak zniszczony ptasi puch. Strzępy materiału plączą mi się między nogami. Idę tekturowym korytarzem, wzdłuż długich rzędów półek. Staram się odwracać wzrok od spoglądających na mnie z brudnych słoi gałek ocznych, które kiedyś należały do ssaków tego świata. Za słomianym oknem słońce tonie w niespokojnym morzu, przypominającym trochę brudną wodę po praniu. W końcu bosą stopą staję na szorstkiej skale, stanowiącej podłoże małej wysepki. Widzę, że cała jest otoczona niskim murkiem, w którym jest tylko jedna furtka, ale nie ma ani mostu, ani łodzi. Padam na kolana i w tej pozycji zaczynam raczkować po zimnym kamieniu, aż dotykam kocimi wąsami cegły. Potem idę wzdłuż ogrodzenia. Nagle po przeciwnej stronie dostrzegam Pana Sneekle'a – marynarkę ma rozpiętą, a krawat rozwiązany. W dłoni trzyma zapalonego papierosa, a jego prawa noga dotyka ciężkim butem do ziemi. Nie widzi mnie, bo głowę ma zwróconą w stronę morza, ale kiedy podczołguję się bliżej, jego zwisające uszy poruszają się lekko. Odwraca wzrok w moją stronę i patrzy przekrwionymi oczami, w których połyskują czerwone refleksy.
- Co, Mała? Nie chcesz już grać na pianinie? - wypowiada słowa z pewnym trudem. Dostrzegam kilka sinych nakłuć na odsłoniętym ramieniu – jedno z nich zdaje się być świeże i połyskuje szkarłatem.
- Panie Sneekle, co Pan zrobił? - pytam, wytrzeszczając oczy z niedowierzaniem. Moje wąsiki drgają, bo zbiera mi się na płacz. Podnoszę z ziemi plastikową strzykawkę. - Panie Sneekle, nie wolno być dla siebie niedobrym!
Dalmatyńczyk siada na murku tyłem do wody i przybliża swój psi nos do mojej smutnej twarzy. W jego oczach nie widzę nic, oprócz moich odbitych łez.
- Ja już nie mam dla kogo koncertować – szepcze, owiewając mnie śmierdzącym oddechem. A potem, zanim zdążę pociągnąć raz nosem, zanim uchwycę ostatni krwisty odblask - odchyla się do tyłu. Zrywam się na równe nogi, ale mogę tylko patrzeć jak jego spinki do mankietów błyszczą w brudnej wodzie. Pan Sneekle odszedł.
Biegnę. Gips i strzępy sukienki przeszkadzają mi w ucieczce. Wbiegam prosto w połyskujący wodospad rozciągnięty w ścianie, bo chcę znów znaleźć się w tekturowym pokoju z pianinem - ale zgubiłam drogę. Słońce świeci przez karton, rażąc mnie w oczy, załamuje się na granicy ośrodków - powietrza i moich łez - po czym odbite oślepia mnie. Padam na ziemię i zaczynam się czołgać po omacku, aż dotykam palcami czegoś twardego i gładkiego. Otwieram oczy. Przede mną leży biały manekin, z jedną ręką wyciągniętą do góry, zupełnie, jakby wołał o pomoc do niebios. Podnoszę się na klęczki i staram się uspokoić oddech. Dostrzegam w piersi manekina piłę mechaniczną o stępionych zębach. Nagle widzę, że klęczę w kałuży plastikowej krwi. Oczy w słoikach nadal na mnie patrzą, ale tancerze w pasiastych swetrach zdają się nie zwracać na to uwagi – tańczą tylko jak marionetki, wszyscy ten sam krok, nucąc trzy takty w nieskończonym, żałobnym lamencie.
***
1) Pamiętnik, nie opowiadanie;2) Tak mnie jakoś naszło... Dzięki Bowiemu.
3 komentarze:
Zdecydowanie gips nie sprzyja bieganinom. Jeździe w pędzącym autobusie pewnie też nie.
Najpewniej postronny czytelnik - taki jak ja - nie zrozumie tego, co tak naprawdę chciałaś tu przekazać. Albo zrozumie, choć się nad tym nie zastanowi. Mimo pomysłu oryginalnego i psychodelicznego, pisać umiesz. Nowy renesans krwawego antoizmu?
*antoseizmu, wieśniaro ._.
36 year-old Electrical Engineer Kalle Durrance, hailing from Revelstoke enjoys watching movies like Topsy-Turvy and Rowing. Took a trip to Royal Exhibition Building and Carlton Gardens and drives a LeMans. odwiedz strone internetowa
Prześlij komentarz